Fajnie jest mieć majsterkujących znajomych, a jak to w dzisiejeszych czasach bywa, znasz kogoś a nigdy go na oczy nie widziałeś (lub raczej jeszcze nie widziałeś). Tak zaczyna sie historia tego chusteczkownika...
Kiedyś, ale nie w bardzo zamierzchłych czasach, czyli w sumie całkiem niedawno L....k z Object77b nadłubał (chyba z nudów) sporo chusteczkowników z płyty. Jeden trafił do mnie:
W związku z powyższym postanowiłem w końcu spróbować swoich sił w technice ozdabiania chusteczkami, zwanej decoupage. No cóż, trwało to trochę bo nie mogłem się zmotywować - inaczej: bałem się, że to taka trudna dziedzina i sobie nie poradzę. Najpierw chusteczkownik przeleżał kilka miesięcy wogóle nie ruszany. Potem w okolicach świąt BN pomalowałem go białą farbą akrylową i znowu leżakował do czasów współczesnych.
Podczas rutynowych zakupów w sklepie "wielobranżowym" (nie mylić z delikatesami), zakupiłem przy okazji paczkę chusteczek (starałem się znależć jakiś wzór niezbyt skomplikowany. Wioadomo, przecież to początki...
Klej... Naoglądałem się i naczytałem, że używa się jakichś klejów specjalnych do decoupage... nie miałem, a wychodzić znowu do sklepu jakoś specjalnie mi sie nie chciało, więc po szybkiej konsultacji z osobami mające jakieś pojęcie na ten temat rozrobiłem klej wikolowy do drewna z wodą w proporcjach 1:3 (tak mniej więcej). Zacząłem wycinać wzorki z chusteczek i naklejać na chusteczkownik:
Kurdensik, to wciąga bo po niedługim czasie okleiłem całe pudełeczko. Po wszystkim kilka smagnięć połyskującego lakieru i TADAA:
Okej, okej, okej idealnie jest. Trochę papier sie pomarszył, ale prawie nie widać. Podejrzewam, że to kwestia pędzla - może miałem nie do końca odpowiedni... testy będą trwać. Muszę popracować jeszcze nad kwestią lakierowania aby nie było widać, że grafika pochodzi z chusteczek...
Generalnie Młoda zadowolona i zabiera chusteczkownik dla siebie.
Bardzo udane początki :) Fajne motylki :)
OdpowiedzUsuń