Podczas ostatniego pobytu u Babci wyszperałem na strychu sanki (właściwie wiedziałem, że tam są ale akurat sobie o nich przypomniałem). Dość stare sanki... miały tak około 35-40 lat. Miały... bo wyglądały tak:
Nie wyglądały zbyt reprezentacyjnie - wobec tego musiały przejść mały tuning.
Prace rozpocząłem od rozebrania sanek na części pierwsze. Deski zachowałem do innego projektu - do czegoś będą jak znalazł (trafne określenie).
Rama została potraktowana papierem ściernym, rdza sypała się niczym wióry w tartaku. Potem czyszczenie kwaskiem cytrynowym (gdzieś czytałem, że fajnie odrdzewia) i odtłuszczanie denaturatem.
Po malowaniu farbą antykorozyjną "nowa" rama wygląda tak:
Potem przyszedł czas na mierzenie i cięcie nowych desek:
Powieciłem otwory gdzie trzeba, przykręciłem deski ale stwierdziłem, że to jeszcze nie to. Zbyt blado.
Szczęśliwie Św. Mikołaj zaskoczył mnie w ostatnie święta. Pod choinką znalazłem pirograf ... co było dalej możecie się tylko domyślać, ale efekt końcowy wygląda całkiem całkiem - choć to był "mój pierwszy raz".
Ale to jeszcze nie koniec historii... Po odnowieniu oparcia sanki w pełnej krasie prezentują się tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze przed opublikowaniem są moderowane.
Od dnia 01.07.2017 wszystkie nowe komentarze zawierające w treści reklamę i linki reklamowe kierujące do stron o charakterze komercyjnym będą usuwane i oznaczane jako spam.
Od dnia 01.07.2017 wyłączyłem możliwość anonimowego komentowania postów.
Linki do Waszych blogów mile widziane.